Malowanie jako rytuał – sztuka spotkania z obrazem
- Izabela Opoń
- 16 gru 2024
- 1 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 19 gru 2024

Malowanie jest dla mnie rytuałem, niemal ceremonią. Przygotowania do stworzenia nowego obrazu mają ogromne znaczenie – od otoczenia, po każdy najmniejszy detal. Przestrzeń, w której tworzę, musi być starannie zaaranżowana: odpowiednia muzyka, zapach unoszący się w powietrzu – kadzidła, olejki zapachowe, świece. Wszystko ma wpływ na moją twórczość.
Nie zapominam też o sobie – o tym, jak się czuję i jak wyglądam. Do malowania zawsze staram się ubierać najładniej. Kolor ubioru ma znaczenie. To, jak się w nim czujemy, wpływa na nastrój, a ten z kolei odzwierciedla się w naszych obrazach. Jeśli czujemy się piękni i zadowoleni, takie też będą nasze dzieła – pełne harmonii i szczęścia.
Chcę, by moje obrazy dawały ludziom radość i przyjemność z patrzenia. Dlatego dbam o każdy aspekt tego szczególnego dnia, kiedy zasiadam do malowania. Oczywiście, nie twierdzę, że każdy artysta musi działać w ten sposób. Każdy odnajdzie własny rytuał. Mój przypomina spotkanie z kimś bardzo ważnym, kimś bliskim. Gdy zadbam o atmosferę, obraz odwdzięczy mi się – odpowie na moje starania wyjątkową energią.
Już w pierwszej godzinie pracy potrafię wyczuć, jak przebiegnie nasze „spotkanie”. Czasem mogę malować godzinami, zanurzona w twórczym uniesieniu, a czasem muszę przerwać już po godzinie, pozwolić sobie odpuścić. To część procesu – to nauka słuchania siebie i szanowania tej niezwykłej relacji między artystą a dziełem.
Comments